Tajemnica, ciekawostka czy bujna wyobraźnia...?

Czyli wszystko co interesujące
Awatar użytkownika
Łukasz
Ekspert
Posty: 2526
Rejestracja: 2009-01-02, 16:00
Lokalizacja: Kressendorf

Tajemnica, ciekawostka czy bujna wyobraźnia...?

Post autor: Łukasz »

Pozwolę sobie wkleić fragment posta mojego kolegi, który został umieszczony na innym forum. Podobno tekst ten pochodzi z forum Tropicieli Tajemnic etc. etc...

Zastanawiam, się (zakładając, że poniższy tekst jest fikcją) czy podobne sytuacje, mogły mieć miejsce ? Czy ukazana w nich "tragedia" mogła faktycznie kiedyś się wydarzyć? A może to jednak prawda...
Co wy na to

"W latach 1946-1949 pracowałem w ściśle tajnej firmie WPB - relacjonuje. - Dokonywaliśmy inwentaryzacji budowlanej torpedowni w Babich Dołach i na Zatoce Puckiej. Opisywaliśmy również schrony naziemne i podziemne. W Babich Dołach stacjonowali wówczas Rosjanie. Te osiem lat siedzenia pod ziemią to rzeczywiście bzdura. Oni byli tam tylko trzy lata...
Tego jesiennego dnia 1948 roku razem z Janem Bazendowskim natrafili na kolejny nieznany schron. Mieli go tylko zinwentaryzować. Tymczasem odkryli wielką zagadkę. Z ziemi wystawały rury wentylacyjne. Po pewnej chwili Dawidowski usłyszał jakieś stukanie...
To tak, jakby pod ziemią było życie! - opowiada świadek tamtych wydarzeń. - Nie wydawało mi się - moje przypuszczenia potwierdzili dwaj robotnicy, którzy pomagali w robotach mierniczych. Pobiegłem do dyrektora.
Przerażony zlożyłem mu meldunek. A on na to: "Władek ty chyba sobie jednego walnąłeś!".
Po tygodniu Dawidowski wrócił do bunkra. Coś nie dawalo mu spokoju...Stanął obok rur i nasłuchiwał.

Powtórzyły się stuki

Pojechaliśmy do rosyjskiego dowódcy, którego nazwiska nie pamiętam. Ten komandor wziął swoich ludzi, którzy zaczęli kopać. Trwalo to kilkanaście dni i nocy. Nie ulegalo wątpliwości że na dole jednak jest życie!
Tego widoku pan Władysław nigdy nie zapomni. Nagle rosyjscy żołnierze wyprowaqdzili na zewnątrz człowieka w szczątkach niemieckiego munduru. Twarz miał bielsza od kartki papieru! Oczy przewiązano mu ciemna opaską. Zapytal po niemiecku: "Polacy, czy Rosjanie?" Ktoś odpowiedział, że Polacy. Wtedy jeniec odetchnął z ulgą. Zapytał jeszcze, czy wojna już się skończyła. Następny Niemiec spojrzał w słońce. Upadł na ziemię i zmarł.
Tego pierwszego przewieziono do szpitala. Przed śmiercia zdążył jeszcze opowiedzieć, co działo się pod ziemią.
Rosjanie otoczyli schron. Przez tydzień nikogo nie wpuszczano do srodka. ponoć w podziemiach znaleziono jeszcze 15-17 ciał schron wybudowany był jako magazyn żywnościowy. Na początku pewnie działał jeszcze wewnętrzny agregat i świeciły lampy. Potem pozostały tylko świece. Zapas na lata, podobnie jak żywności i wody.
Po tygodniu udało mi się wejść do środka - wspomina pan dawidowski. - Zobaczyłem plątaninę podziemnych korytarzy. W niszy jednego z nich urządzona była kaplica! Niemcy zostali uwięzieni w bunkrze w ostatnich dniach walk. Jedna z bomb spowodowała zasypanie włazu do bunkra. Niemiec, który przeżył opowiadał podobno, że uwięzieni ludzie urządzili w lochach państwo. prowadzili prywatną wojnę, podzielili się na dwie przeciwne frakcje, walczące na śmierć i życie. Strzelali do siebie w ciemnosciach, rozjaśnianych blaskiem świec. Jeden esesman zwariował - obwołal siebie księdzem. Wybudował ołtarz i kazal się modlić, W jednym z pomieszczeń składano ciała zabitych i zmarłych. Woń rozkładajacych sie ciał była nie do wytrzymania.

Koszmar!

Władysław Dawidowski obiecuje wskazać nam miejsce, gdzie przed prawie 50 laty odnaleziono Niemców. Na tym terenie nadal mieści się jednostka wojsk lotniczych. dzięki życzliwosci kmdr. Jana Statecznego możemy rozpocząć poszukiwania. Towarzyszy nam kmdr. Andrzej Kubiszewski, a nieocenioną pomocą służy dysponujący ogromną wiedzą historyczną i żyłką poszukiwacza dowódca kompanii ochrony, st. chor. Marek Kwiatkowski
W 1945 roku przez 13 dni broniło się tutaj od 30 do 50 tysięcy Niemców - mówi Marek Kwiatkowski. - Między innymi zakończyła tu żywot V Dywizja Pancerna, wsławiona walkami pod dowództwem gen. Rommla w Afryce. Sam naliczyłem tutaj kilkanaście bunkrów. schronów podziemnych, stanowisk ogniowych. Nasz teren, obejmujący 78O ha, należy do pierwszej strefy zagrożenia niewypałami. Prawie nikt nie zapuszcza się poza utarte ścieżki. Ziemia cały czas rodzi zardzewiałą śmierć...
Na brzgu znajdowano nawet broń z czasów wojen szwedzkich. Sam chor. Kwiatkowski widział muszkiet zakończony paszczą smoka, jeden z zawodowych wojskowych znalazł rapier. Z czasów II wojny światowej nasz przewodnik uzbierał bogatą kolekcję - lornetki, maski przeciwgazowe, sztućce i oczywiście broń wszelkiej maści.

Wyruszamy na poszukiwanie bunkra.

Pomaga nam w tym także odręczny szkic sporządzony przez innego świadka tamtych wydarzeń. Tadeusz Kulaga z Wrzeszcza służył przez lata w Babich Dołach. Namalował na kartce gdzie usytuowane jest tajemnicze podziemie. Odszukanie go nie jest sprawa łatwą. Przez prawie pół wieku wiele się zmieniło. Niektóre bunkry używane są do dziś przeż wojsko. Tam nie wejdziemy. Część jest zasypana. Brniemy przez zaspy śnieżne...
Do 1952 roku rządzili tu Rosjanie - mówi Marek Kwiatkowski, - Dysponowali jakimiś planami, byli święcie przekonani, że w którymś z bunkrów ukryta jest Bursztynowa Komnata. Po kolei wysadzali podziemne tunele. Niemcy pozostawili pułapki minowe. W czasie jednej z takich akcji zginęło sześciu żołnierzy radzieckich.
Stajemy nad głębokim jarem - W zboczu widać betonowe wejścia.
To chyba tutaj - mówi z wahaniem Władysław Dawidowski. Jeśli prowadzi tam tunel wysoki na 220 cm, to...

mamy nasz schron

Niestety Marek Kwiatkowski wybija nam z głowy zejście w głąb jaru.
Byłem tam - ostrzega, można wejść tylko w krótki korytarz, reszta została zasypana. Przy wejsciu natrafiłem na pajęczynę linek, potrącenie których groziło wybuchem miny!. Na szczęście nad morzem jest duża wilgotność powietrza, to uratowało mi życie.
Jednak jar znajduje się za daleko od miejsca zaznaczonego na planie Tadeusza Kułagi. Poza tym pułapki minowe pozostawili Niemcy, więc nie pasuje do relacji świadków. Jedziemy w inne miejsce,szeroka droga, obok skarpa.
Jest jeszcze jeden schron który bierze pod uwagę nasz przewodnik. Po tylu latach trudno o stu procentową pewność. Niestety ten schron jest również zasypany, a wejście prowadzi jedynie do niewielkiego pomieszczenia.
Teraz już wiem - stanął przy wejściu Władysław Dawidowski. To murowane. Właśnie z tego otworu wyszli Niemcy. Pamiętam dokładnie.
Niewiarygodne dotąd okazało się prawdziwe. Niemcy którzy przeżyli pod ziemią trzy lata nie są legendą, jak twierdzi wielu. Istnieli naprawdę a świadkowie tamtych wydarzeń żyją do dziś!"
Awatar użytkownika
Darula
Mistrz
Posty: 9088
Rejestracja: 2008-12-21, 17:38
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Darula »

Ciekawe, ale czy prawdziwe :roll:
Człowiek zniesie wszystko prócz jajka.
.............................................................
www.rawelin.org
www.facebook.com/dariusz.krzysztalowski/
Awatar użytkownika
Gagarin
Redaktor
Posty: 506
Rejestracja: 2008-12-13, 13:19
Lokalizacja: niestety Wrocław

Post autor: Gagarin »

Czytałem o tej historii chyba na forum Odkrywcy jakieś 5 lat temu. Z tego co pamiętam różniła się od tu opisanej szczegłułami. Stukanie w rury usłyszeli studenci nudzący sie na praktykach, a Niemcy zamknieci byli w jednym małym pomieszczeniu. Wieć to pewnie kolejna legenda :-)
Awatar użytkownika
lipton
Ekspert
Posty: 2572
Rejestracja: 2008-12-29, 16:17
Lokalizacja: Nova Sandecz

Post autor: lipton »

Podobnie jak dwóch rosyjskich żołnierzy zasypanych w Przemyślu
Polka na erkaem i granaty... Orkiestra tusz!
Awatar użytkownika
Łukasz
Ekspert
Posty: 2526
Rejestracja: 2009-01-02, 16:00
Lokalizacja: Kressendorf

Post autor: Łukasz »

Widząc, że wiecie o co kaman, to wklejam resztę zapożyczonego posta

"w 1923 roku przystąpiono do rozbiórki ruin fortu nr XIII w Przemyślu, w ramach szerszej akcji rozbierania pozostałości przemyskich fortyfikacji. Do rozsadzania kolejnych kondygnacji obiektu użyto ekrazytu, po mniej więcej dwóch tygodniach dotarto do partii parterowych.

Po oczyszczeniu korytarza "(...) robotnicy ujrzeli we wnęce żelazne drzwi, których na planie wcale nie było. (...) Przypuszczając, że drzwi prowadzą do kanału, kazano robotnikom je wyjąć. Następnie jeden z nich, wiedziony ciekawością, zaopatrzywszy się w latarkę , samotnie zszedł po schodach w dół. Raptem rozległ się jego stłumiony krzyk (...) ujrzeli go na schodach, tuż przy wejściu (...) twarz miał bladą i wykrzywioną w straszliwym grymasie (...)."

Następnie do podziemia zeszedł kierownik robót wraz z czterema robotnikami. "Na dole ciągnął się długi korytarz z szeregiem drzwi po obu stronach(...)" Za tymi drzwiami znajdowały się małe i puste pomieszczenia. Korytarz kończył się "(...) obszerną halą ze studnią. Stąd wybiegały dwa korytarze, tworząc łącznie z poprzednim literę Y." W salach znajdujących się na końcu jednego z nich robotnicy znaleźli walające się resztki konserw wojskowych, ubrań itp. W jednej z nich, za zamkniętymi drzwiami stała " mara okropna, upiorna, nagi kościotrup, obrośnięty masą splątanych siwych włosów(...)" W innym pomieszczeniu znaleziono też kości człowieka.

Wieczorem, po przybyciu policji "upiora" wydobyto na światło dzienne. Okazał się być straszliwie wycieńczonym człowiekiem, słabym, zbolałym, oślepniętym i oniemiałym. Odwieziono go do szpitala, gdzie tejże nocy skonał. Wdrozone przez policję śledztwo wykazało ( na podstawie znalezionego w rupieciach pamiętnika) iż znaleziony w podziemiach człowiek był rosyjskim żołnierzem, który na chilę przed kapitulacją twierdzy w marcu 1915 roku trafił do austriackiej niewoli i wraz ze swym towarzyszem został zamknięty w kazamatach fortu. W trakcie wysadzania werków przed kapitulacją zawaleniu uległ korytarz będący jedynym wejściem do podziemi, w których przebywali zapomniani Rosjanie. Obaj przetrwali w zamknięciu odżywiając się zgromadzonymi tam zapasami oraz pijąc wodę ze studni. Po pewnym okresie czasu jeden z nich (podobno sztabskapitan Nowikow) popadł w depresję i popełnił samobójstwo. Drugi, korzystając z zapasu świec prowadził zapiski, odmierzał też czas z pomocą specjalnie spreparowanej beczki na wodę ( jedno opróżnienie beczki trwało półtorej doby). Oto fragmenty zapisków:

- "Opowiedzieliśmy sobie wszystkie tajemnice swojego życia, rzeczywiste i urojone, skrytykowaliśmy wszystkie przeczytane książki i dzieje świata, graliśmy w najrozmaitsze gry, urządzaliśmy przedstawienia teatralne, polowaliśmy na szczury walcząc o rekord, wreszcie znienawidziliśmy się..."
-"Nie mamy dnia ani nocy, jednostajność wrażeń, wieczna ciemność i cisza, mdły zapach, wilgotne ściany i konserwy. Przygniatający bezwład czasu, chwila i miesiąc niczym się nie różnią, zawieraja jednakową treść, pustka i nicość..."
-"Wylałem 90 beczek wody, a Nowikow wypił wszystek rum (z zapasów fortu - przyp. mój Karl Kuk). Trzeźwy i ponury chodził po korytarzu. Obliczył rozchód sucharów i bluzgnął cyniczną prawdę, przed którą broniliśmy się prawie dwa lata: w tym grobie nie ma żadnej nadziei, czeka nas głodowa śmierć, obłęd... Był bez litości dla mnie, bo nie miał jej dla siebie: blachą poderżnął sobie gardło i długo rzęził, miotajac się we własnej krwi. Zamknąłem trupa w sali, pozostałem sam..."
-"Słuchałem jak gra cisza niby organy kościelne... latały języki światła... blask, dzwony i chór... Nie spałem, cisza dźwięczy a ciemność świeci..."
-"702 beczki. Przestawiam porządek świata, w obronie życia: sen jest moją rzeczywistością, a rzeczywistość - ciężkim snem. Nie znoszę go, bo dręczy mnie, ale ciało ma swoje wymagania, zresztą jem i piję bardzo mało. Zasypiam natychmiast, gdy o tym pomyślę..."
-"1001 beczka. Ciemności dały mi więcej, niż dać może ludziom tyleż arabskich nocy. To co kiedyś układało się dowolnie w migawkowe obrazy podczas snu i gorączki, widzę teraz plastycznie, na jawie. Moja świadoma wola tworzy nowe kształty, wśród których obcuję (...) mknę w przestworzach z gwiazdy na gwiazdę, rozkazuję żywiołom, wchłaniam wszystkie dźwięki, barwy i aromaty świata, zmieniam kształty, ginę i rodzę się..." (długotrwała izolacja od bodźców zewnętrznych powoduje całkowitą deprywację sensoryczną jednostki - przyp. mój, Karl Kuk)
-"Nie znam żadnych granic i zakazu, bo wszystko ulega mojej woli, której jestem panem. (...) Radość rozsadza mi piersi, próżno silę się ujać uczucie w słowa, które są dalekim echem. Ale już gaśnie moja ostatnia świeca..."


Mówcie co chcecie, ale wyobraźcie sobie taką sytuację jaką mógł przeżyć niejeden żołnierz tamtych czasów... 7 lat w ciemnicy i zamknięciu... Nawet jeśli to zmyślone historie to nie jest powiedziane, że coś takiego nie mogło mieć miejsca...
A jakaż musi być chęć życia człowieka, który tyle lat pozostaje w zamknięciu... sam...

Upiorne jak fiks................
Jenny

Post autor: Jenny »

Wysyłałam chłopakom tą historię krótko po naszym powrocie z Przemyśla jesienią :->
Darula stwierdził, że to wszystko wymyślone ;-) Podobno jakiś film powstał na ten temat, w latach 70-tych, zdaje się.
Awatar użytkownika
Grzesław
Redaktor
Posty: 783
Rejestracja: 2008-12-31, 09:50
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Grzesław »

Dawno, dawno temu opisywał to na łamach Dziennika Polskiego chyba K. Wielgus :-P
Awatar użytkownika
Darula
Mistrz
Posty: 9088
Rejestracja: 2008-12-21, 17:38
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Darula »

Hmm czy wiecie, że wczoraj o godzinie 21.45 na kanale Kino Polska dostępnym na platformach cyfrowych i kablówkach był emitopwany film pt. Fort 13 :idea:

Może ktos ogladał :-x
Człowiek zniesie wszystko prócz jajka.
.............................................................
www.rawelin.org
www.facebook.com/dariusz.krzysztalowski/
Awatar użytkownika
Darula
Mistrz
Posty: 9088
Rejestracja: 2008-12-21, 17:38
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Darula »

A taki był finał przemysiej legendy:

"Historia o odnalezionym żywym jeńcu rosyjskim została ponownie poruszona dopiero po roku 1961 w wielu książkach i publikacjach. Mimo relacji wielu naocznych i pośrednich świadków, historia wciąż ma wiele niewiadomych i nieraz jest uważana wyłącznie za miejscową legendę. Między innymi nie zachowały się żadne informacje o miejscu pochówku odnalezionego jeńca. Również opis wnętrz z artykułu nie zgadza się z tym, co można zobaczyć w korytarzach fortu.

W Życiu Przemyskim z 1971 ukazał się artykuł, w którym autor P.A. Kruk rozstrzygał wątpliwości na rzecz fikcyjności legendy. Powoływał się on na list, który miał otrzymać od Władysława Kohutnickiego, byłego dowódcy stacjonującego w Żurawicy drugiego batalionu pancernego. Miał w nim wyjaśnić, że to on był autorem artykułu z miesięcznika "Naokoło świata", a relacja była tak naprawdę fikcyjna. Użycie pseudonimu "Wanda Kohutnicka" uzasadniał próbą uniknięcia konfliktu z regulaminem wojskowym zabraniającym żołnierzom relacji prasowych bez zgody przełożonych".
Człowiek zniesie wszystko prócz jajka.
.............................................................
www.rawelin.org
www.facebook.com/dariusz.krzysztalowski/
ODPOWIEDZ