Strona 11 z 13

: 2011-12-04, 13:06
autor: TomekM
Warunki do focenia były generalnie ciężkie

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

: 2011-12-05, 09:11
autor: kiler
krakał pisze:
Darula pisze:Werk 33. Szukałem w necie i nic :-/ Co ta firma robi, produkuje.... :?:
Podobnież szyje mundurówkę do filmów. Logo pojawia się w czołówce serialu "Wojna i miłość". Nie widziałem "Bitwy warszawskiej", ale podejrzewam że też.

Chyba jednak nie:

http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/1170868,2

Na planie "Bitwy Warszawskiej" rządził niepodzielnie pan Szejnach i raczej nie pozwoliłby sobie na żadną konkurencję.

: 2011-12-08, 16:02
autor: Darula

: 2011-12-08, 16:43
autor: TomekM
No piękna dyskusja, zwłaszcza z tym samcem alfa pojechał :mrgreen: .
Ja jako minusy dodam jeszcze:
-robienie zdjęć przez rekonstruktorów w czasie inscenizacji
- fatalne ustawienie publiczności w drugiej części inscenizacji - mało co było widać.

: 2011-12-08, 21:07
autor: krakał
Samiec alfa? On? To trzeba było posłuchać jego głosu na tej imprezie, brzmiał jak włoski porucznik z jednego dowcipu (opowiem kiedyś przy okazji).

Wybrałem się na tę imprezę i powiem tak - nic bym nie stracił, gdybym nie poszedł.
Było parę fajnych klimatów - płomienie wylotowe z luf karabinów, smugi światła reflektorów we mgle i dymie. Niestety to w zasadzie tyle.

Scenariusz generalnie do kitu. Impreza była podzielona na dwie części, najpierw Austriacy mieli przygotowane stanowisko na płaskim terenie w miejscu po zasypanej fosie lewego barku fortu, a Rosjanie nacierali fosą (teren tam się wznosi i wyprowadza na poziom dawnego wału pochylnią). Rosjan było raptem kilku, zdaje się pięciu, ale to mniejsza. Ck obrońców też nie za wielu, bo chociaż było ich kole dwudziestu osób, to karabinów mieli już znacznie mniej. Mieli przygotowane "coś", zrobione z "worków z piaskiem" (w cudzysłowie, albowiem w środku był nie piasek tylko siano albo jakiś inny "puchaty" i lekki wypełniacz, więc worki wyglądały jak poduchy), w czym było "osadzone" repliki tarcz okopowych, tzw. trapezów. W rękach ich nie miałem, ale w tych poduchach oryginalny trapez by się zapadł, więc musiały być ze sklejki. Żeby było weselej, założono je do góry nogami, czyli dłuższym bokiem ku górze. Za "tym czymś" kryli się Austriacy. Rosjanie doszli do tego czegoś, i... się zatrzymali. Jeden Austriak rzucił się na nich z okrzykiem "Fuer Kaiser!" na ustach i bajonetem w ręce, poległ od razu. Obrońcy "polegli" bądź się wycofali. Dzielnie broniła pozycji jedynie czteroosobowa sekcja austriackich fotoreporterek, rozwinięta do boju o kilka metrów na lewo i w tył od tego "czegoś", bezobciachowo focąc, błyskając fleszami, świecąc ekranami aparatów fotograficznych i komórek. Wszystko oczywiście na oczach publiki, która miała dzielne żołnierki - reporterki jak na dłoni, od czasu do czasu oświetlając je błyskami własnych fleszy. Rozumiem chęć zrobienia zdjęć przez grupy uczestniczące w imprezie, za to nie rozumiem, czemu focący - obwieszeni jak najbardziej współczesnym sprzętem - musieli być w samym jej środku. Noc miłosierna nie była w stanie tego ukryć i sam mam kilka pięknych ujęć owych focących kobiet, łącznie ze sceną, kiedy to w odległości pięciu metrów stoją Rosjanie z karabinami, a one dalej focą. A co. Fuer Kaiser!

Część druga zaczęła sie od zmiany dekoracji i przesunięcia pola na miejsce po wale artyleryjskim i drodze wałowej lewego barku. Teraz wszystko działo się sporo dalej od publiczności, niż pierwsza część, więc focić było trudno ze względu na ciemności i mgłę (błysk flesza nie dolatywał na dostateczną odległość, poza tym odbijał się od zawiesiny cząsteczek wody - ale i dymu - w powietrzu. No cóż, na mgłę organizatorzy wpływu nie mieli. Ale bliżej troszkę mogło być.
Nota bene, określenie "działo się" sugeruje, że rzeczywiście "się działo". A tymczasem było trochę huku (o piro za chwilę), świecenia reflektorami i ganiawki po łączce - i tyle. Scenariusz sprawiał wrażenie żywcem wyjętego z diariusza partyzanta: poniedziałek - goniliśmy Niemców, wtorek - Niemcy gonili nas, środa - goniliśmy Niemców, czwartek - Niemcy gonili nas, piątek - goniliśmy Niemców... I tak w kółko, ileś razy na przemian nacierali najpierw jedni, potem drudzy. Nie powiem, były momenty ciekawsze - na przykład, gdy uczestnicy się pogubili i na polu oprócz licznych "poległych" zostało bodaj dwóch Austriaków i tyluż Rosjan. No i stoją siroty z karabinami na sześć kroków od siebie i się gapią na siebie niczym krowa na pociąg. Sytuację uratował przytomnie dowódca Rosjan nakazując donośnym głosem odwrót, ale widać było, że owa czwórka nie wie co ma ze sobą zrobić i po widowni poszedł śmiech.
Reszta już przewidywalna - za którymś razem Austriacy dali Ruskim popęd, no i cześć pieśni.

Teraz piro i ammo. Osławiona feldkanona była, ale nie udało mi się zauważyć by strzelała - a jeśli strzelała, to znaczy że nie huczała głośniej ani nie błyskała bardziej od karabinów. Sira na Do Broni pisze, że wystrzeliła coś ze trzy razy - no cóż, może, on ją widywał w akcji za dnia, to może i potrafi odróżnić jej wystrzał wśród palby. Ponadto, ustawiono ją maksymalnie daleko od publiki, za wszystkimi innymi artefaktami. Ginęła w ciemnościach i o tym, że była, ja osobiście dowiedziałem się ze swoich zdjęć (widać ją na całym jednym na około 270 które zrobiłem, z czego 115 w miarę udanych). Zupełnie tego nie rozumiem - po co ją tak chowali.
Ammo - no cóż, strzelali sporo, ale 100 sztuk na lufę o których pisze Jaskółowski IMO nie mieli; ja bym przypuszczał, że może po 50. Niemniej amunicji nie żałowali.
Piro - pożal się, Boże. Trochę petard. I domowych wynalazków, konfekcjonowanych w tekturowe rdzenie od rolek srajtaśmy i zaklejanych taśmą klejącą - one robiły za granaty ręczne. Nie wiedziałbym o tym, ale tak się składa że kolega znalazł dwa takie niewybuchy... W locie toto ciągnęło za sobą snopy iskier. Całość "pirotechniki" sprawiała wrażenie kiepskiego, niskobudżetowego sylwestra, a nie wojny.

Cóż jeszcze? Uczestników kole trzydziestu, z czego Czechów chyba połowa, jak nie lepiej - sądząc po tym, jak często słyszało się wśród uczestników cestinou. Wśród mundurowych trzy dziewczyny i jeden nieletni u Austriaków, do tego jeszcze dwie baby wiejskie u Rosjan. O tym, że jeden Rosjanin przerabiany z Austriaka - typowe austriackie sztylpy i spodnie w kolorze feldgrau widoczne spod płaszcza - pisano już na Do Broni.

Zdjęcia wrzucę, jak obrobię.

: 2011-12-08, 22:22
autor: Darula
krakał pisze: "osadzone" repliki tarcz okopowych, tzw. trapezów. W rękach ich nie miałem, ale w tych poduchach oryginalny trapez by się zapadł, więc musiały być ze sklejki.
Jutro zważe orginał bo te repliki wyjątkowo lekkie ;-)
krakał pisze: Żeby było weselej, założono je do góry nogami, czyli dłuższym bokiem ku górze..
Chyba odwrotnie, dłuzszym bokiem na dół :idea: z tego co widziałem na zdjęciach.

: 2011-12-08, 22:29
autor: krakał
Masz rację, odwrotnie, tj. prawidłowo powinny być dłuższym do góry, a u imć Jaskółowskiego były dłuższym na dół. No, ale to przecież :idea:
"największy specjalista od ck wojskowości w Polsce"

A oryginał trochę waży, nawet w najcieńszej wersji.

: 2011-12-08, 22:37
autor: Darula
Zwracałem im uwagę rok temu :idea: Ale... :-/

: 2011-12-08, 22:54
autor: krakał
TomekM pisze:No piękna dyskusja, zwłaszcza z tym samcem alfa pojechał
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Mnie się bardziej podoba co innego. On pisze o działaniu na szkodę swojego pożal się Boże "regimentu". Bardzo charakteryzuje go to, iż nie dostrzega jaką szkodę wyrządza swemu "regimentowi" on sam, takimi właśnie postami. On na wet nie wie, że gra do własnej bramki - więcej, cieszy się że strzela gole. Pożałowania godne.

: 2011-12-09, 00:29
autor: krakał
Obiecane obrazki. Niech nazwy plików służą za komentarz.

: 2011-12-09, 00:33
autor: krakał
...

: 2011-12-09, 00:39
autor: krakał
...

: 2011-12-09, 00:43
autor: krakał
...

: 2011-12-09, 00:47
autor: krakał
I JESZCZE TYLKO -

: 2011-12-09, 00:48
autor: krakał
Pochrzaniła mi się kolejność, wybaczcie...